Fragment 2
Majka (Amelka)
Wygrałam!
Bolało. Miałam
ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak,
żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się
podnieść. Jego silna dłoń spoczywała na moich plecach i przyciskała mnie do
maski unieruchamiając. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Przecież powinien mi
współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić.
Nie miałam, jak go uderzyć czy odepchnąć więc zaczęłam na niego krzyczeć:
Nie miałam, jak go uderzyć czy odepchnąć więc zaczęłam na niego krzyczeć:
– Ktoś zamyka
mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w
spokoju, to boli rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się
domyślił. Kolejny mocny pas opadł na moją obitą już pupę, a on odpowiedział
tylko lekko zdenerwowanym i pogardliwym tonem:
– Sama się
zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką, jeśli bym nie przyjechał, to byś się tam
udusiła.
Kolejny raz.
Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam,
to przecież nie było możliwe żeby się domyślił, bo niby jak?! Próbowałam grać
dalej, kolejne razy sypały się na moją bardzo piekącą pupę.
– Co ty
pieprzysz?! – głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności
mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań,
kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
Kolejne uderzenie
i jego głos spowodowały, że przestałam grać:
– Ślady na piasku
są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko do twojego samochodu.
Mój genialny plan
zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło mi nawet, że mogłabym go
przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to z głowy. Kolejny pas spowodował, że
pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
– Przestań, to
boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Spadły jeszcze cztery mocne
uderzenia. W końcu jednak przestał, byłam zła, poniżył mnie. Podniósł dłoń z
moich pleców, wtedy miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie za nadgarstek i
poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość
jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując
miejsce kierowcy, zaczęłam na niego krzyczeć:
– Co ty sobie
wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś
nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból
pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
– Miałem rację,
na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy
panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i
emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na
rozjuszonego byka.
– Kimś
ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego
samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku
zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go. Każda
metoda była dobra, dlatego nie ustępowałam, przecież to, jak mnie potraktował
było poniżające.
– Mniej niż ty. A
teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia,
zobaczymy, co o tym myśli.
Teraz do mnie
dotarło, gdyby ojciec się dowiedział, to byłby największy obciach, największy w
moim życiu. Taka sytuacja przebiłaby nawet wpakowanie się samochodem do rowu.
– Chyba
żartujesz. – Trochę się uspokoiłam, ale nadal pozostałam bojowa, nie chciałam
dać mu satysfakcji. – Chyba cię, kurwa, naprawdę pojebało.
Rzucił mi karcące
spojrzenie i powiedział:
– Skończ
przeklinać. Jedziemy i bez dyskusji.
Jechał wolno po
plaży. Nie było mowy o tym, że to jego zdanie pozostanie ostatnim. Moja duma na
to nie pozwalała. Mimo piekącego bólu, musiałam go sprowokować.
– Bo co?
Przylejesz mi?
– Tak – odwrócił
się z cynicznym uśmiechem.
– Jebany frajer –
powiedziałam jakby do siebie, ale tak żeby usłyszał.
Włączył radio tak
głośno jak tylko się dało.
– Głośniej bo nie
słyszę! – krzyknął w końcu do mnie nadal cynicznie się uśmiechając.
Wychyliłam się do
przodu i wyłączyłam radio jednym przyciskiem. Zbliżyłam się do jego ucha i powiedziałam
bardzo głośno i wyraźnie, na wypadek gdyby stwierdził, że nie słyszy:
– Powiedziałam,
że jesteś jebanym frajerem.
Usiadłam obrażona
na tylnym siedzeniu, zadowolona, że to moje słowo padło jako ostatnie. Jego
ręka powędrowała do małego, otwartego schowka pod radiem i wyjął dużą, białą
wizytówkę. Należała do ojca, nigdy nie zapisałam tego numeru, więc miałam
wizytówkę. Oprócz ładnych, ciemnych literek z nazwiskiem, telefonem i adresem
były też moje trochę większe i niezbyt staranne czerwone litery oznajmiające
ojciec – frajer.
– Tam jedziemy,
kochanie? – zapytał irytująco i pokazał mi wizytówkę, obnażając swoje białe
zęby w triumfalnym uśmiechu. Znowu wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
– Nawet się,
kurwa, nie waż! Zatrzymaj ten pierdolony samochód, rozumiesz? Zatrzymaj się,
kurwa! – krzyczałam i próbowałam zabrać mu z dłoni wizytówkę.
Zrobił coś co
mnie zadziwiło – zaczął zwalniać. Później zatrzymał auto przy placu gdzie w
czasie lata jest mnóstwo ludzi. Całe szczęście teraz nie było tam nikogo.
Wysiadł i wyciągnął mnie za nadgarstek. Postawił mnie twarzą do siebie i z
groźną miną powiedział:
– Rozumiem że
dostałaś za mało.
Wystraszył mnie,
odruchowo się cofnęłam. Bardzo czułam ból pośladków, nie chciałam żeby bolały
mnie bardziej.
– Nie, przestań,
proszę! Ja... – zawahałam się – no przestań!
– Będziesz
grzeczna? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Zależy co to
znaczy – powiedziałam i te słowa spowodowały, że dostałam siarczystego klapsa w
prawy pośladek. Zbulwersowałam się, jakim prawem mnie dotykał?!
– Nie dotykaj
mnie, rozumiesz?! – krzyknęłam wściekła, a on znowu się zamachnął i uderzył
mnie znowu mówiąc:
– Pytałem czy
będziesz grzeczna? – Był spokojny, ale nieustępliwy. Podniosłam dłoń i
próbowałam uderzyć go w twarz. Zrujnował mój plan, łapiąc mnie za rękę, obrócił
tyłem do siebie i wlepił mi dwa klapsy tym razem w lewy pośladek. Wyrwałam
swoją dłoń z jego uścisku i krzyknęłam:
– Spierdalaj!
Ból spowodowany
tymi pojedynczymi uderzeniami na moją obitą pupę spowodował, że poczułam łzy w
oczach. To było dla mnie chyba najbardziej zadziwiające, nigdy wcześniej nie
płakałam z bólu, chyba, że jako dziecko. Na te słowa odsunął się o krok do tyłu
i zaczął wyjmować pasek ze spodni. Ogarnęła mnie panika, wiedziałam, że nie
zniosę już bólu. Cała ta scena mogła zakończyć się katastrofalnie – płaczem, a
ja przecież od lat przy nikim nie płakałam. Na pewno nie przy żadnym facecie.
Nie chciałam znowu czuć bólu, skapitulowałam.
– Nie, proszę nie
rób tego. – Zaczęłam panicznie odsuwać się do tyłu, ale na drodze stanął mi
samochód.
– Pytałem czy
będziesz grzeczna? – powiedział spokojnie, składając pas na pół.
– Będę. – Nie
wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło. – A ty i tak jesteś frajerem –
dodałam przez zaciśnięte zęby.
– W takim razie
proszę tutaj. – Przywoływał mnie do siebie palcem wskazującym. Wystraszyłam
się. Myślałam, że kiedy powiem, że będę grzeczna, to już mnie nie uderzy.
Narodził się we mnie nowy bunt.
– Nie ma mowy –
powiedziałam, odruchowo zakrywając pośladki dłońmi.
– Dlaczego? –
jego głos był spokojny i wyrozumiały, jak wtedy kiedy wyciągał mnie związaną z
bagażnika.
– Nie pozwolę się
już bić, nie ma mowy, wybij to sobie z tej głupiej głowy. – Czułam
niesprawiedliwość tej sytuacji, więc słowa wylewały się ze mnie potokiem.
– Nie uderzę cię,
ale też nie chce się z tobą szarpać. Podejdź.
Jego spokój mi
się udzielił, zdjęłam dłonie z pośladków i powoli zaczęłam iść w jego stronę. W
końcu zatrzymałam się przed nim, a on uśmiechnął się.
– Pięknie, mała,
a teraz powiedz czy bardzo boli.
– Bardzo. –
Zrobiłam słodkie oczka niewinnego i skrzywdzonego dziecka.
Objął mnie
ramieniem w talii.
– Pokaż. –
Odwrócił mnie bokiem do siebie i zsunął mi spodnie, nawet nie zdążyłam
zareagować. Przyglądał się przez chwilę, a później dodał: – Nie jest tak źle,
mała, a już się bałem że przesadziłem. Teraz usiądź z przodu, wolę cię mieć na
oku.
– Jeszcze jakieś
życzenia? – zapytałam zadziornie, otwierając przednie drzwi i siadając na
miejscu dla pasażera.
On jednak
uśmiechnął się tylko i też wsiadł do auta. Odpalił i odjechał. Teraz zjechał
już z plaży, chwilę milczał, ale wiedziałam, że ten stan nie będzie trwał
wiecznie i nie pomyliłam się.
– Mogłaś się
udusić, wiesz? Mogłaś umrzeć w tym bagażniku – powiedział spokojnie, nie czułam
w jego głosie złości, raczej troskę.
– Ale nic mi nie
jest, to się liczy. – Wiedziałam, że to głupie tłumaczenie. Poczułam się
dziwnie, nikt już bardzo dawno tak ze mną nie rozmawiał, nikt się o mnie nie
troszczył. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na prawym udzie.
– Dlaczego
wpadłaś na tak beznadziejny pomysł? – Popatrzył na mnie zdziwiony. Najpierw
wzruszyłam ramionami, a później powiedziałam:
– Nie był taki
beznadziejny, przyjechałeś. – Teatralnie wypuścił powietrze i na chwilę opuścił
głowę, a później znowu patrzył na drogę.
– A gdybym nie
przyjechał? – zapytał nagle.
– Zadzwoniłabym
do dziewczyn, one by przyjechały – oznajmiłam równie spokojnie, jakbym
powiedziała najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
– Już to widzę.
Ty byś przyjechała na ich miejscu? – zapytał drwiąco.
– To ja jestem
królową, a nie one. Oczywiście, że by przyjechały – oburzyłam się, a Patryk
westchnął i zapytał:
– A co gdyby się
spóźniły? Poza tym, jak byś zadzwoniła z rękoma związanymi z tyłu, a telefonem
w przedniej kieszeni?
Tego nie
przemyślałam, właściwie to wcale nie myślałam o tym w kontekście tego, że coś
może mi się stać. Zrobiło mi się głupio, więc odwróciłam od niego wzrok nic nie
mówiąc. Wydusiłam z siebie w końcu smutnym głosem:
– To miałbyś mnie
z głowy. – Nadal na niego nie patrzyłam. Słyszałam tylko, jak wzdycha znowu.
Zapanowało milczenie, które znowu przerwał Patryk.
– Co ci to tak
właściwie dało? To że przyjechałem, dostałaś tylko w dupę. Jaki miałaś cel
takiego postępowania? – mówił tak, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobiłam taką
głupotę, żeby zwrócić jego uwagę na siebie. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam
się, a później powiedziałam:
– Pierwszy raz
normalnie rozmawiamy. – On też się uśmiechnął, a później jakby go oświeciło i
zapytał:
– Liczyłaś na
szalony seks na piasku czy w wodzie?
– Szczerze? –
zapytałam, nieskrępowana tym pytaniem. Zdemaskował mój plan, więc teraz mogłam
być bezczelnie szczera.
– Oczywiście, że
tak. – odpowiedział, zdziwiony, że w ogóle zadałam takie pytanie.
– Na piasku. –
powiedziałam pewna siebie, a on uśmiechnął się.
– Dobra, mała,
jedziemy do tego tatulka, odstawię cię do domu – powiedział nagle. Nie chciałam
żeby ktokolwiek przekroczył próg mojego domu, przypomniało mi się, że chciał
rozmawiać z moim ojcem. Znając jego przeraźliwie wkurzyłby się, darłby się
przez pół nocy, jaka to jestem głupia. Musiałam jakoś się z tego wywinąć.
– Nie chcę wracać
do domu, a tym bardziej nie chcę, żebyś z nim gadał, nie będziesz, prawda?
Tylko mnie straszyłeś?
– Dlaczego? –
zapytał trochę zdziwiony.
– Nie lubię tam
wracać, mogę pojechać do ciebie?
Był pierwszą
osobą, z którą byłam tak szczera.
– A co, tatuś zablokuje
kartę kredytową, jak się dowie, czy zamknie w domku na kilka tygodni? –
powiedział cynicznie, ale tym razem już mnie nie wkurzył. Przestałam na niego
patrzeć, zrobiło mi się przykro.
– Nie zrobi nic,
jak zawsze. Nie chcę żeby znowu się darł o byle gówno... Poza tym nie chcę
żebyś go poznał – mój głos był smutny, dawno nie czułam się tak beznadziejnie,
jak w tym samochodzie.
– To nie byle
gówno – powiedział jakby trochę zły, a potem dodał spokojnie. – Ja na ciebie
nie krzyczę, wiec powiedz mi po co to wszystko?
– Dla ciebie.
Nie dało się tego
inaczej wytłumaczyć, na jego twarzy malowało się zdziwienie.
– Nie rozumiem –
powiedział po chwili.
Zaśmiałam się
krótko i powiedziałam:
– Nie dziwię się,
masz za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć. – Zaczęłam odzyskiwać pewność
siebie.
– To był
oryginalny pomysł na podryw, nie zaprzeczę. Ale też był równie głupi. Skończ z
tymi złośliwościami, pasa jeszcze nie założyłem. – Znowu brzmiał groźnie, ale
ja wiedziałam, że już nic mi nie zrobi.
– Teraz już wiem,
że mnie nie uderzysz, bo jest ci mnie szkoda – powiedziałam triumfalnie.
– Chcesz się
rozczarować? – To brzmiało naprawdę groźnie, ale nie chciałam mu pokazać, że
znowu udało mu się zrobić ze mnie potulną.
– Wiem, że się
nie rozczaruje, bo nazwałam cię frajerem, a ty nie miałeś serce mnie już bić.
Spodobałam ci się, co?
Mimika jego
twarzy nic nie zdradzała.
– To teraz nie ma
znaczenia. – stwierdził bez emocji, bez wyrazu.
– Jak to nie ma?
– zaskoczona czułam się tak jakby zabrakło mi powietrza.
– Wracasz do domu,
a ja do pracy, mam zastępstwo tylko na dwie godziny. Zapnij pasy – powiedział
to tak jakby nie przyjmował żadnych protestów.
Przewróciłam
oczami i zapięłam pasy, ale nie chciałam żeby odwoził mnie do domu, musiałam
coś z tym zrobić.
– To lepiej pojedźmy
od razu do twojej pracy, nie chcę wracać do domu – powiedziałam trochę
błagalnie.
– Nie interesuje
mnie to – jego ton był zimny i oschły.
– Proszę cię, nie
każ mi tam wracać. – Złapałam go za rękę. Ostatnim miejscem, jakie chciałam
teraz oglądać był mój dom.
– Wolisz poczekać
na mnie u mnie? – zapytał zdziwiony, całkiem normalnym już nie szorstkim
głosem.
– Tak –
powiedziałam uradowana i uśmiechnęłam się.
Najpierw odwiózł
mnie do swojego mieszkania, a później popędził do pracy. Zostawił mnie w swoim
pokoju z zapewnieniem, że niedługo wróci. Podziwiałam porządek, nawet ja
takiego nie miałam. Czekanie na niego dłużyło mi się, ale jakoś nie wyobrażałam
sobie teraz stąd wyjść. Starałam się nie siedzieć, raczej stałam albo leżałam
na brzuchu. Pupa nadal bolała i była ciepła. Dostałam sms od Dominiki, chciała
wiedzieć jak mi poszło. Napisałam jej, ze inaczej niż planowałam, ale też nie
najgorzej. Napisałam też, że opowiem jej kiedy wyjdę od Patryka z mieszkania.
Nie mogła uwierzyć w to, że tam siedzę. Urwałam smsy z Domi, kiedy usłyszałam
charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Czekałam, z trudem siedząc na łóżku
i dwóch miękkich poduszkach, Patryk pojawił się w drzwiach z talerzem w dłoni.
– Głodna? –
zapytał z uśmiechem
– To zależy.
– Od? – Był
zdziwiony tym stwierdzeniem.
– Od tego, co na
tej pizzy jest.
– Szynka,
pieczarki i ser – wyliczył, a później patrzył na mnie i czekał na reakcję.
– To nie, dzięki.
– Wegetarianka? –
zapytał, odkładając pizzę na nocny stolik, a później siadając na łóżku koło mnie.
– Tak, nie będę
zjadać zwierząt hodowanych w tragicznych warunkach tylko po to, żeby człowiek
mógł je zjeść – oznajmiłam teatralnie.
– Wybacz, ja
lubię te zwierzaki, tak więc zjem. To na co masz ochotę?
– Ochotę...
ochotę to mam tylko na ciebie. – powiedziałam, zbliżając się do niego i kładąc
mu dłoń na klatce. On jednak zdjął z siebie moją dłoń i powiedział trochę jakby
oburzony albo zły:
– Przestań. Nie
lubię przypadkowego seksu. I szanuj się. Proponuje surówkę. Jest w lodówce, idź
i sobie weź. – Nie zamierzałam przestać, zawsze osiągałam swój cel, a wtedy
moim celem był on.
– Nie będzie
przypadkowy, będzie cudowny… – mój glos stał się uwodzicielski, znowu położyłam
mu dłoń na klatce i zaczęłam przesuwać ją w dół. Wtedy uderzył mnie w wierzch
dłoni, a ja odskoczyłam od niego i z wyrzutem krzyknęłam: – Przestań to boli!
Nie umiesz być delikatny czy co?
– Umiem.
– Coś nie widzę –
powiedziałam z zarzutem.
– Ale zachowuj
się – powiedział groźnym tonem.
– Czujesz się
dowartościowany, że mi odmawiasz? I nie chcę twojej pieprzonej surówki! –
Obrażona skrzyżowałam ręce na klatce i odwróciłam się do niego plecami.
– Nie lubię
przypadkowego nic nieznaczącego seksu, już mówiłem – powiedział spokojnie i
zaczął jeść pizzę. Znowu udało mu się mnie wkurzyć.
– Oczywiście!
Każdy facet lubi seks! Może z tobą naprawdę jest coś nie tak, co? Może te
plotki to prawda? – powiedziałam podniesionym głosem, a on przełknął pizzę i
zapytał:
– Jaki plotki?
– Nieważne. –
Znowu usiadłam obrażona.
– Te twojego
autorstwa? – zapytał trochę oskarżycielsko.
– Co? Jakim
prawem mnie oskarżasz? Masz niby na to jakieś dowody? Co? – Wiedziałam, że to
prawda, ale musiałam grać. Nie mogłam mu pokazać, że to on ma rację.
– Słyszałem,
każdy mówi za twoimi plecami, że dostałaś kosza i musiałaś to jakoś wyjaśnić. A
ja, wystawiając cię za drzwi, byłem po prostu zmęczony – powiedział spokojnie,
zbijając mnie trochę z tropu.
Nie dałam się
jednak i dalej wczuwałam się w swoje kłamstwo. Poza tym wkurzył mnie,
sugerując, że ktoś śmie mnie w ten sposób obgadywać. Wstałam z emocji.
– Ciebie to już
naprawdę powaliło?! To ja ustalam zasady, ja obgaduje! Jestem królową, nikt mi
się nie naraża, rozumiesz?
– Oczywiście, że
rozumiem. Ty ustalasz zasady gry, w którą ja nie gram. – Jego spokój był
prowokujący.
– Nawet nie
wiesz, że w nią grasz – powiedziałam triumfalnie.
– Sądzisz że
tupniesz nóżką i pójdziemy do łóżka? – zapytał, trochę się wkurzając.
– Przecież wiem,
że tego chcesz! Widzę to, ale opierasz się, bo tak wypada? A może chcesz mi
zrobić na złość co? Pragniesz mnie, jak każdy! Nie wmawiaj sobie, że tak nie
jest! – krzyczałam.
– Jesteś ładna i
zgrabna, nawet cię lubię, i masz seksowny tyłek. Ale wolałbym iść do
luksusowego burdelu niż zrobić to z rozpieszczoną gówniarą, którą bezbłędnie
grasz.
Kolejny raz tego dnia
miałam ochotę zrobić mu krzywdę, uderzyć, popchnąć, cokolwiek!
– Takich frajerów
jak ty nie wpuszczają do burdeli! Poza tym nie jestem gówniarą, Ty ... Ty
jesteś jakiś popieprzony wiesz ? Masz się za jakiego psychologa czy coś? –
Udało mi się go wkurzyć samym tonem jakim to krzyczałam.
– Grzeczniej
proszę. I zmykaj do domku. Kluczyki są na komodzie w przedpokoju – powiedział
poirytowany, wskazując mi drzwi.
– Masz na mnie
ochotę, oszukujesz sam siebie! Grzeczniej proszę – zaczęłam naśladować jego ton,
teraz chciałam go tylko wkurzyć – Uważasz, że się ciebie boje, debilu? Grubo
się mylisz! Nigdzie się stąd nie ruszam, zapomnij! – Teatralnie usiadłam na
łóżku, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na klatce.
– Nie pozwolę się
obrażać we własnym domu – powiedział raczej zły.
– Pff. –
Przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo ruszać nogą.
– Albo wyjdziesz,
albo niech cię tatuś odbiera – mówiąc to wyciągnął tą samą wizytówkę, którą
znalazł w moim samochodzie. Później wyjął telefon i patrzył na mnie groźnie.
– Możesz sobie
dzwonić, teraz i tak nie odbiera już telefonu służbowego, jest za późno. – To
był blef, ale zabrzmiał prawdziwie.
– W takim razie
sprawdzimy. Napiszemy mu smsa, jak nie odbierze, by rano cię stąd zabrał.
Szybko podniosłam
się z łóżka i podbiegłam do niego. Próbowałam mu wyrwać wizytówkę.
– Przestań,
rozumiesz! Nie traktuj mnie jak gówniarę! Ojciec i tak nie przyjedzie, ma na
mnie wyjebane, rozumiesz kretynie? – krzyczałam na niego, byłam straszliwie
zła. Czułam, że zaraz zacznę się trząść z tej złości.
– Traktuje cię
tak, jak się zachowujesz. A ty robisz wszystko, by zwrócić na siebie uwagę
tatusia? – jego ton był cyniczny, drażnił mnie jeszcze bardziej.
– Jak ty mnie
cholernie wkurwiasz! – krzyknęłam i zaczęłam go bić pięściami po klatce,
tłukłam, nie patrząc gdzie biję. Zaskoczył mnie, przyciągnął mnie za ramiona i
przytulił. Zaczęłam w złości powtarzać w kółko:
– Nie! Przestań!
Daj mi spokój! Nienawidzę cię tak samo jak jego! Puść! – głos zaczął mi się
łamać, nie wiedziałam czemu tak na to wszystko reaguję, nie rozumiałam tego, co
się działo. Rzucałam się, ale on powiedział do mnie spokojnie:
– Spokojnie.
Uspokój się już.
– Puść, proszę
cię. – powiedziałam i przestałam się rzucać, teraz już tylko ciężko oddychałam.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem.
– Co dlaczego
robię? – zapytał spokojnie Patryk.
– Dlaczego mnie
zbiłeś, czemu mnie przytulasz... Nie rozumiem czemu mnie tak traktujesz... Ja
już nic nie rozumiem, puść mnie! – Próbowałam zrobić coś żeby mnie puścił.
Poczułam bowiem łzę, spływającą po lewym policzku. Nie chciałam przy nim
płakać, ale to było o wiele silniejsze ode mnie. Pierwszy raz nie umiałam
zapanować nad łzami.
– Nie skrzywdzę
cię, na plaży też nie chciałem cię skrzywdzić. Zbiłem cię bo zasłużyłaś i tego
potrzebowałaś – mówił spokojnie, nadal trzymając mnie w objęciach. Łzy spływały
coraz częściej.
– Puść mnie… –
powtarzałam szeptem jak płyta, która się zacięła.
– Teraz cię
przytulam, bo tego teraz potrzebujesz – powiedział spokojnie i cicho.
– Ale ja nie
chcę... Puść... Potrzebuje ciebie... – Płakałam, a on głaskał mnie po plecach.
– Jak się
uspokoisz to porozmawiamy, teraz już ciii…
Przytuliłam głowę do
jego klatki i pozwoliłam łzom płynąć, nie powstrzymywałam już ich, nie mówiłam
nic. Był, czułam jego obecność, ciepło i troskę. Już nie chciałam go bić, nie
byłam zła. Nie myślałam o tym głupim zakładzie. Tylko on pochłonął moje myśli.
Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tego dnia
było nowe albo dawno zapomniane. Stał i przytulał mnie, głaskał po plecach i w
końcu usnęłam. Nie pamiętam nawet, jak znalazłam się w jego łóżku, wtulona w
niego. Patrzył na mnie, kiedy się obudziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz