wtorek, 16 kwietnia 2013

Pierwszeństwo, wybór, chwilowy stan? - Fragment 2

Fragment 2
Majka (Amelka)
Wygrałam!

Bolało. Miałam ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak, żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się podnieść. Jego silna dłoń spoczywała na moich plecach i przyciskała mnie do maski unieruchamiając. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Przecież powinien mi współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić.
Nie miałam, jak go uderzyć czy odepchnąć więc zaczęłam na niego krzyczeć:
– Ktoś zamyka mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w spokoju, to boli rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się domyślił. Kolejny mocny pas opadł na moją obitą już pupę, a on odpowiedział tylko lekko zdenerwowanym i pogardliwym tonem:
– Sama się zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką, jeśli bym nie przyjechał, to byś się tam udusiła.
Kolejny raz. Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam, to przecież nie było możliwe żeby się domyślił, bo niby jak?! Próbowałam grać dalej, kolejne razy sypały się na moją bardzo piekącą pupę.
– Co ty pieprzysz?! – głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań, kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
Kolejne uderzenie i jego głos spowodowały, że przestałam grać:
– Ślady na piasku są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko do twojego samochodu. 
Mój genialny plan zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło mi nawet, że mogłabym go przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to z głowy. Kolejny pas spowodował, że pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
– Przestań, to boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Spadły jeszcze cztery mocne uderzenia. W końcu jednak przestał, byłam zła, poniżył mnie. Podniósł dłoń z moich pleców, wtedy miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie za nadgarstek i poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując miejsce kierowcy, zaczęłam na niego krzyczeć:
– Co ty sobie wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
– Miałem rację, na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na rozjuszonego byka.
– Kimś ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go. Każda metoda była dobra, dlatego nie ustępowałam, przecież to, jak mnie potraktował było poniżające.
– Mniej niż ty. A teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia, zobaczymy, co o tym myśli.
Teraz do mnie dotarło, gdyby ojciec się dowiedział, to byłby największy obciach, największy w moim życiu. Taka sytuacja przebiłaby nawet wpakowanie się samochodem do rowu.
– Chyba żartujesz. – Trochę się uspokoiłam, ale nadal pozostałam bojowa, nie chciałam dać mu satysfakcji. – Chyba cię, kurwa, naprawdę pojebało.
Rzucił mi karcące spojrzenie i powiedział:
– Skończ przeklinać. Jedziemy i bez dyskusji. 
Jechał wolno po plaży. Nie było mowy o tym, że to jego zdanie pozostanie ostatnim. Moja duma na to nie pozwalała. Mimo piekącego bólu, musiałam go sprowokować.
– Bo co? Przylejesz mi?
– Tak – odwrócił się z cynicznym uśmiechem.
– Jebany frajer – powiedziałam jakby do siebie, ale tak żeby usłyszał.
Włączył radio tak głośno jak tylko się dało.
– Głośniej bo nie słyszę! – krzyknął w końcu do mnie nadal cynicznie się uśmiechając.
Wychyliłam się do przodu i wyłączyłam radio jednym przyciskiem. Zbliżyłam się do jego ucha i powiedziałam bardzo głośno i wyraźnie, na wypadek gdyby stwierdził, że nie słyszy:
– Powiedziałam, że jesteś jebanym frajerem.
Usiadłam obrażona na tylnym siedzeniu, zadowolona, że to moje słowo padło jako ostatnie. Jego ręka powędrowała do małego, otwartego schowka pod radiem i wyjął dużą, białą wizytówkę. Należała do ojca, nigdy nie zapisałam tego numeru, więc miałam wizytówkę. Oprócz ładnych, ciemnych literek z nazwiskiem, telefonem i adresem były też moje trochę większe i niezbyt staranne czerwone litery oznajmiające ojciec – frajer.
– Tam jedziemy, kochanie? – zapytał irytująco i pokazał mi wizytówkę, obnażając swoje białe zęby w triumfalnym uśmiechu. Znowu wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
– Nawet się, kurwa, nie waż! Zatrzymaj ten pierdolony samochód, rozumiesz? Zatrzymaj się, kurwa! – krzyczałam i próbowałam zabrać mu z dłoni wizytówkę.
Zrobił coś co mnie zadziwiło – zaczął zwalniać. Później zatrzymał auto przy placu gdzie w czasie lata jest mnóstwo ludzi. Całe szczęście teraz nie było tam nikogo. Wysiadł i wyciągnął mnie za nadgarstek. Postawił mnie twarzą do siebie i z groźną miną powiedział:
– Rozumiem że dostałaś za mało.
Wystraszył mnie, odruchowo się cofnęłam. Bardzo czułam ból pośladków, nie chciałam żeby bolały mnie bardziej.
– Nie, przestań, proszę! Ja... – zawahałam się – no przestań!
– Będziesz grzeczna? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Zależy co to znaczy – powiedziałam i te słowa spowodowały, że dostałam siarczystego klapsa w prawy pośladek. Zbulwersowałam się, jakim prawem mnie dotykał?!
– Nie dotykaj mnie, rozumiesz?! – krzyknęłam wściekła, a on znowu się zamachnął i uderzył mnie znowu mówiąc:
– Pytałem czy będziesz grzeczna? – Był spokojny, ale nieustępliwy. Podniosłam dłoń i próbowałam uderzyć go w twarz. Zrujnował mój plan, łapiąc mnie za rękę, obrócił tyłem do siebie i wlepił mi dwa klapsy tym razem w lewy pośladek. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i krzyknęłam:
– Spierdalaj!
Ból spowodowany tymi pojedynczymi uderzeniami na moją obitą pupę spowodował, że poczułam łzy w oczach. To było dla mnie chyba najbardziej zadziwiające, nigdy wcześniej nie płakałam z bólu, chyba, że jako dziecko. Na te słowa odsunął się o krok do tyłu i zaczął wyjmować pasek ze spodni. Ogarnęła mnie panika, wiedziałam, że nie zniosę już bólu. Cała ta scena mogła zakończyć się katastrofalnie – płaczem, a ja przecież od lat przy nikim nie płakałam. Na pewno nie przy żadnym facecie. Nie chciałam znowu czuć bólu, skapitulowałam.
– Nie, proszę nie rób tego. – Zaczęłam panicznie odsuwać się do tyłu, ale na drodze stanął mi samochód.
– Pytałem czy będziesz grzeczna? – powiedział spokojnie, składając pas na pół.
– Będę. – Nie wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło. – A ty i tak jesteś frajerem – dodałam przez zaciśnięte zęby.
– W takim razie proszę tutaj. – Przywoływał mnie do siebie palcem wskazującym. Wystraszyłam się. Myślałam, że kiedy powiem, że będę grzeczna, to już mnie nie uderzy. Narodził się we mnie nowy bunt.
– Nie ma mowy – powiedziałam, odruchowo zakrywając pośladki dłońmi.
– Dlaczego? – jego głos był spokojny i wyrozumiały, jak wtedy kiedy wyciągał mnie związaną z bagażnika.
– Nie pozwolę się już bić, nie ma mowy, wybij to sobie z tej głupiej głowy. – Czułam niesprawiedliwość tej sytuacji, więc słowa wylewały się ze mnie potokiem.
– Nie uderzę cię, ale też nie chce się z tobą szarpać. Podejdź.
Jego spokój mi się udzielił, zdjęłam dłonie z pośladków i powoli zaczęłam iść w jego stronę. W końcu zatrzymałam się przed nim, a on uśmiechnął się.
– Pięknie, mała, a teraz powiedz czy bardzo boli.
– Bardzo. – Zrobiłam słodkie oczka niewinnego i skrzywdzonego dziecka.
Objął mnie ramieniem w talii.
– Pokaż. – Odwrócił mnie bokiem do siebie i zsunął mi spodnie, nawet nie zdążyłam zareagować. Przyglądał się przez chwilę, a później dodał: – Nie jest tak źle, mała, a już się bałem że przesadziłem. Teraz usiądź z przodu, wolę cię mieć na oku.
– Jeszcze jakieś życzenia? – zapytałam zadziornie, otwierając przednie drzwi i siadając na miejscu dla pasażera.
On jednak uśmiechnął się tylko i też wsiadł do auta. Odpalił i odjechał. Teraz zjechał już z plaży, chwilę milczał, ale wiedziałam, że ten stan nie będzie trwał wiecznie i nie pomyliłam się.
– Mogłaś się udusić, wiesz? Mogłaś umrzeć w tym bagażniku – powiedział spokojnie, nie czułam w jego głosie złości, raczej troskę.
– Ale nic mi nie jest, to się liczy. – Wiedziałam, że to głupie tłumaczenie. Poczułam się dziwnie, nikt już bardzo dawno tak ze mną nie rozmawiał, nikt się o mnie nie troszczył. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na prawym udzie.
– Dlaczego wpadłaś na tak beznadziejny pomysł? – Popatrzył na mnie zdziwiony. Najpierw wzruszyłam ramionami, a później powiedziałam:
– Nie był taki beznadziejny, przyjechałeś. – Teatralnie wypuścił powietrze i na chwilę opuścił głowę, a później znowu patrzył na drogę.
– A gdybym nie przyjechał? – zapytał nagle.
– Zadzwoniłabym do dziewczyn, one by przyjechały – oznajmiłam równie spokojnie, jakbym powiedziała najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
– Już to widzę. Ty byś przyjechała na ich miejscu? – zapytał drwiąco.
– To ja jestem królową, a nie one. Oczywiście, że by przyjechały – oburzyłam się, a Patryk westchnął i zapytał:
– A co gdyby się spóźniły? Poza tym, jak byś zadzwoniła z rękoma związanymi z tyłu, a telefonem w przedniej kieszeni?
Tego nie przemyślałam, właściwie to wcale nie myślałam o tym w kontekście tego, że coś może mi się stać. Zrobiło mi się głupio, więc odwróciłam od niego wzrok nic nie mówiąc. Wydusiłam z siebie w końcu smutnym głosem:
– To miałbyś mnie z głowy. – Nadal na niego nie patrzyłam. Słyszałam tylko, jak wzdycha znowu. Zapanowało milczenie, które znowu przerwał Patryk.
– Co ci to tak właściwie dało? To że przyjechałem, dostałaś tylko w dupę. Jaki miałaś cel takiego postępowania? – mówił tak, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobiłam taką głupotę, żeby zwrócić jego uwagę na siebie. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, a później powiedziałam:
– Pierwszy raz normalnie rozmawiamy. – On też się uśmiechnął, a później jakby go oświeciło i zapytał:
– Liczyłaś na szalony seks na piasku czy w wodzie?
– Szczerze? – zapytałam, nieskrępowana tym pytaniem. Zdemaskował mój plan, więc teraz mogłam być bezczelnie szczera.
– Oczywiście, że tak. – odpowiedział, zdziwiony, że w ogóle zadałam takie pytanie.
– Na piasku. – powiedziałam pewna siebie, a on uśmiechnął się.
– Dobra, mała, jedziemy do tego tatulka, odstawię cię do domu – powiedział nagle. Nie chciałam żeby ktokolwiek przekroczył próg mojego domu, przypomniało mi się, że chciał rozmawiać z moim ojcem. Znając jego przeraźliwie wkurzyłby się, darłby się przez pół nocy, jaka to jestem głupia. Musiałam jakoś się z tego wywinąć.
– Nie chcę wracać do domu, a tym bardziej nie chcę, żebyś z nim gadał, nie będziesz, prawda? Tylko mnie straszyłeś?
– Dlaczego? – zapytał trochę zdziwiony.
– Nie lubię tam wracać, mogę pojechać do ciebie?
Był pierwszą osobą, z którą byłam tak szczera.
– A co, tatuś zablokuje kartę kredytową, jak się dowie, czy zamknie w domku na kilka tygodni? – powiedział cynicznie, ale tym razem już mnie nie wkurzył. Przestałam na niego patrzeć, zrobiło mi się przykro.
– Nie zrobi nic, jak zawsze. Nie chcę żeby znowu się darł o byle gówno... Poza tym nie chcę żebyś go poznał – mój głos był smutny, dawno nie czułam się tak beznadziejnie, jak w tym samochodzie.
– To nie byle gówno – powiedział jakby trochę zły, a potem dodał spokojnie. – Ja na ciebie nie krzyczę, wiec powiedz mi po co to wszystko?
– Dla ciebie.
Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć, na jego twarzy malowało się zdziwienie.
– Nie rozumiem – powiedział po chwili.
Zaśmiałam się krótko i powiedziałam:
– Nie dziwię się, masz za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć. – Zaczęłam odzyskiwać pewność siebie.
– To był oryginalny pomysł na podryw, nie zaprzeczę. Ale też był równie głupi. Skończ z tymi złośliwościami, pasa jeszcze nie założyłem. – Znowu brzmiał groźnie, ale ja wiedziałam, że już nic mi nie zrobi.
– Teraz już wiem, że mnie nie uderzysz, bo jest ci mnie szkoda – powiedziałam triumfalnie.
– Chcesz się rozczarować? – To brzmiało naprawdę groźnie, ale nie chciałam mu pokazać, że znowu udało mu się zrobić ze mnie potulną.
– Wiem, że się nie rozczaruje, bo nazwałam cię frajerem, a ty nie miałeś serce mnie już bić. Spodobałam ci się, co?
Mimika jego twarzy nic nie zdradzała.
– To teraz nie ma znaczenia. – stwierdził bez emocji, bez wyrazu.
– Jak to nie ma? – zaskoczona czułam się tak jakby zabrakło mi powietrza.
– Wracasz do domu, a ja do pracy, mam zastępstwo tylko na dwie godziny. Zapnij pasy – powiedział to tak jakby nie przyjmował żadnych protestów.
Przewróciłam oczami i zapięłam pasy, ale nie chciałam żeby odwoził mnie do domu, musiałam coś z tym zrobić.
– To lepiej pojedźmy od razu do twojej pracy, nie chcę wracać do domu – powiedziałam trochę błagalnie.
– Nie interesuje mnie to – jego ton był zimny i oschły.
– Proszę cię, nie każ mi tam wracać. – Złapałam go za rękę. Ostatnim miejscem, jakie chciałam teraz oglądać był mój dom.
– Wolisz poczekać na mnie u mnie? – zapytał zdziwiony, całkiem normalnym już nie szorstkim głosem.
– Tak – powiedziałam uradowana i uśmiechnęłam się.
Najpierw odwiózł mnie do swojego mieszkania, a później popędził do pracy. Zostawił mnie w swoim pokoju z zapewnieniem, że niedługo wróci. Podziwiałam porządek, nawet ja takiego nie miałam. Czekanie na niego dłużyło mi się, ale jakoś nie wyobrażałam sobie teraz stąd wyjść. Starałam się nie siedzieć, raczej stałam albo leżałam na brzuchu. Pupa nadal bolała i była ciepła. Dostałam sms od Dominiki, chciała wiedzieć jak mi poszło. Napisałam jej, ze inaczej niż planowałam, ale też nie najgorzej. Napisałam też, że opowiem jej kiedy wyjdę od Patryka z mieszkania. Nie mogła uwierzyć w to, że tam siedzę. Urwałam smsy z Domi, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Czekałam, z trudem siedząc na łóżku i dwóch miękkich poduszkach, Patryk pojawił się w drzwiach z talerzem w dłoni.
– Głodna? – zapytał z uśmiechem
– To zależy.
– Od? – Był zdziwiony tym stwierdzeniem.
– Od tego, co na tej pizzy jest.
– Szynka, pieczarki i ser – wyliczył, a później patrzył na mnie i czekał na reakcję.
– To nie, dzięki.
– Wegetarianka? – zapytał, odkładając pizzę na nocny stolik, a później siadając na łóżku koło mnie.
– Tak, nie będę zjadać zwierząt hodowanych w tragicznych warunkach tylko po to, żeby człowiek mógł je zjeść – oznajmiłam teatralnie.
– Wybacz, ja lubię te zwierzaki, tak więc zjem. To na co masz ochotę?
– Ochotę... ochotę to mam tylko na ciebie. – powiedziałam, zbliżając się do niego i kładąc mu dłoń na klatce. On jednak zdjął z siebie moją dłoń i powiedział trochę jakby oburzony albo zły:
– Przestań. Nie lubię przypadkowego seksu. I szanuj się. Proponuje surówkę. Jest w lodówce, idź i sobie weź. – Nie zamierzałam przestać, zawsze osiągałam swój cel, a wtedy moim celem był on.
– Nie będzie przypadkowy, będzie cudowny… – mój glos stał się uwodzicielski, znowu położyłam mu dłoń na klatce i zaczęłam przesuwać ją w dół. Wtedy uderzył mnie w wierzch dłoni, a ja odskoczyłam od niego i z wyrzutem krzyknęłam: – Przestań to boli! Nie umiesz być delikatny czy co?
– Umiem.
– Coś nie widzę – powiedziałam z zarzutem.
– Ale zachowuj się – powiedział groźnym tonem.
– Czujesz się dowartościowany, że mi odmawiasz? I nie chcę twojej pieprzonej surówki! – Obrażona skrzyżowałam ręce na klatce i odwróciłam się do niego plecami.
– Nie lubię przypadkowego nic nieznaczącego seksu, już mówiłem – powiedział spokojnie i zaczął jeść pizzę. Znowu udało mu się mnie wkurzyć.
– Oczywiście! Każdy facet lubi seks! Może z tobą naprawdę jest coś nie tak, co? Może te plotki to prawda? – powiedziałam podniesionym głosem, a on przełknął pizzę i zapytał:
– Jaki plotki?
– Nieważne. – Znowu usiadłam obrażona.
– Te twojego autorstwa? – zapytał trochę oskarżycielsko.
– Co? Jakim prawem mnie oskarżasz? Masz niby na to jakieś dowody? Co? – Wiedziałam, że to prawda, ale musiałam grać. Nie mogłam mu pokazać, że to on ma rację.
– Słyszałem, każdy mówi za twoimi plecami, że dostałaś kosza i musiałaś to jakoś wyjaśnić. A ja, wystawiając cię za drzwi, byłem po prostu zmęczony – powiedział spokojnie, zbijając mnie trochę z tropu.
Nie dałam się jednak i dalej wczuwałam się w swoje kłamstwo. Poza tym wkurzył mnie, sugerując, że ktoś śmie mnie w ten sposób obgadywać. Wstałam z emocji.
– Ciebie to już naprawdę powaliło?! To ja ustalam zasady, ja obgaduje! Jestem królową, nikt mi się nie naraża, rozumiesz?
– Oczywiście, że rozumiem. Ty ustalasz zasady gry, w którą ja nie gram. – Jego spokój był prowokujący.
– Nawet nie wiesz, że w nią grasz – powiedziałam triumfalnie.
– Sądzisz że tupniesz nóżką i pójdziemy do łóżka? – zapytał, trochę się wkurzając.
– Przecież wiem, że tego chcesz! Widzę to, ale opierasz się, bo tak wypada? A może chcesz mi zrobić na złość co? Pragniesz mnie, jak każdy! Nie wmawiaj sobie, że tak nie jest! – krzyczałam.
– Jesteś ładna i zgrabna, nawet cię lubię, i masz seksowny tyłek. Ale wolałbym iść do luksusowego burdelu niż zrobić to z rozpieszczoną gówniarą, którą bezbłędnie grasz.
Kolejny raz tego dnia miałam ochotę zrobić mu krzywdę, uderzyć, popchnąć, cokolwiek!
– Takich frajerów jak ty nie wpuszczają do burdeli! Poza tym nie jestem gówniarą, Ty ... Ty jesteś jakiś popieprzony wiesz ? Masz się za jakiego psychologa czy coś? – Udało mi się go wkurzyć samym tonem jakim to krzyczałam.
– Grzeczniej proszę. I zmykaj do domku. Kluczyki są na komodzie w przedpokoju – powiedział poirytowany, wskazując mi drzwi.
– Masz na mnie ochotę, oszukujesz sam siebie! Grzeczniej proszę – zaczęłam naśladować jego ton, teraz chciałam go tylko wkurzyć – Uważasz, że się ciebie boje, debilu? Grubo się mylisz! Nigdzie się stąd nie ruszam, zapomnij! – Teatralnie usiadłam na łóżku, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na klatce.
– Nie pozwolę się obrażać we własnym domu – powiedział raczej zły.
– Pff. – Przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo ruszać nogą.
– Albo wyjdziesz, albo niech cię tatuś odbiera – mówiąc to wyciągnął tą samą wizytówkę, którą znalazł w moim samochodzie. Później wyjął telefon i patrzył na mnie groźnie.
– Możesz sobie dzwonić, teraz i tak nie odbiera już telefonu służbowego, jest za późno. – To był blef, ale zabrzmiał prawdziwie.
– W takim razie sprawdzimy. Napiszemy mu smsa, jak nie odbierze, by rano cię stąd zabrał.
Szybko podniosłam się z łóżka i podbiegłam do niego. Próbowałam mu wyrwać wizytówkę.
– Przestań, rozumiesz! Nie traktuj mnie jak gówniarę! Ojciec i tak nie przyjedzie, ma na mnie wyjebane, rozumiesz kretynie? – krzyczałam na niego, byłam straszliwie zła. Czułam, że zaraz zacznę się trząść z tej złości.
– Traktuje cię tak, jak się zachowujesz. A ty robisz wszystko, by zwrócić na siebie uwagę tatusia? – jego ton był cyniczny, drażnił mnie jeszcze bardziej.
– Jak ty mnie cholernie wkurwiasz! – krzyknęłam i zaczęłam go bić pięściami po klatce, tłukłam, nie patrząc gdzie biję. Zaskoczył mnie, przyciągnął mnie za ramiona i przytulił. Zaczęłam w złości powtarzać w kółko:
– Nie! Przestań! Daj mi spokój! Nienawidzę cię tak samo jak jego! Puść! – głos zaczął mi się łamać, nie wiedziałam czemu tak na to wszystko reaguję, nie rozumiałam tego, co się działo. Rzucałam się, ale on powiedział do mnie spokojnie:
– Spokojnie. Uspokój się już.
– Puść, proszę cię. – powiedziałam i przestałam się rzucać, teraz już tylko ciężko oddychałam. – Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem.
– Co dlaczego robię? – zapytał spokojnie Patryk.
– Dlaczego mnie zbiłeś, czemu mnie przytulasz... Nie rozumiem czemu mnie tak traktujesz... Ja już nic nie rozumiem, puść mnie! – Próbowałam zrobić coś żeby mnie puścił. Poczułam bowiem łzę, spływającą po lewym policzku. Nie chciałam przy nim płakać, ale to było o wiele silniejsze ode mnie. Pierwszy raz nie umiałam zapanować nad łzami.
– Nie skrzywdzę cię, na plaży też nie chciałem cię skrzywdzić. Zbiłem cię bo zasłużyłaś i tego potrzebowałaś – mówił spokojnie, nadal trzymając mnie w objęciach. Łzy spływały coraz częściej.
– Puść mnie… – powtarzałam szeptem jak płyta, która się zacięła.
– Teraz cię przytulam, bo tego teraz potrzebujesz – powiedział spokojnie i cicho.
– Ale ja nie chcę... Puść... Potrzebuje ciebie... – Płakałam, a on głaskał mnie po plecach.
– Jak się uspokoisz to porozmawiamy, teraz już ciii…
Przytuliłam głowę do jego klatki i pozwoliłam łzom płynąć, nie powstrzymywałam już ich, nie mówiłam nic. Był, czułam jego obecność, ciepło i troskę. Już nie chciałam go bić, nie byłam zła. Nie myślałam o tym głupim zakładzie. Tylko on pochłonął moje myśli. Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tego dnia było nowe albo dawno zapomniane. Stał i przytulał mnie, głaskał po plecach i w końcu usnęłam. Nie pamiętam nawet, jak znalazłam się w jego łóżku, wtulona w niego. Patrzył na mnie, kiedy się obudziłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz